środa, 3 września 2014

#diecisiete

Beznadziejność to moje pierwsze imię.
Na wyjeździe miałam się dobrze bawić,
miałam zwiedzać.. odpocząć.. spędzić miło czas..
beż żadnych niepotrzebnych niemiłych wrażeń.
I tak było, owszem.
ale tylko przez pierwsze cztery dni.
Robiąc 30km na Rysy, spotkaliśmy Taty znajomych
jak się okazało, ich dziećmi było 2 chłopaków, z którymi kilka razy spotkałam się na imprezach.
Hm, pierwsza myśl:
"Ooo God, czemu akurat oni?"
Patryk i Kuba- typ człowieka: chlać ile wlezie, szastać kasą ile wlezie, ćpać ile wlezie.
Na pierwszy rzut oka nie wyglądają na takich,
zawsze schludnie ubrani, wszystko wyprasowane, zegareczek, włosy uczesane.
Ale ja wiedziałam, co będzie jak zostanę z nimi sama.
Wiedziało to coś wewnątrz mnie, że z pewnością mają ze sobą kilka magicznych tabletek.
Nie chciałam z nimi iść, więc trzymałam tempo ze starszymi,
ale jedząc na śniadanie marny serek light,
długo nie utrzymałam szybkiego tempa Taty,
więc pozostało mi towarzystwo braci.
O dziwo nic nie mieli, więc przez cały dzień tylko sobie gadaliśmy.

Zostałam z Tatą dłużej niż to było przewidziane.
Mieliśmy wrócić w sobotę, a jednak dzisiaj dotarłam do domu.
Cały wyjazd spędziliśmy ze "znajomymi".
I tutaj moja BEZNADZIEJNOŚĆ przeszła samą siebie..
poszliśmy z braciszkami do klubu (moje zdziwienie było wielkie, że w takim miejscu można odszukać z co najmniej 3 kluby)
tańczyliśmy, ja nic nie piłam, bo wiedziałam, że będę wracać później do Taty.
Ale w pewnym momencie rozsądek mi gdzieś uciekł,
umknął tam, gdzie nie mogłam go ponownie odszukać.
wołałam go rozpaczliwie, lecz on nie nie chciał wrócić.
Tak też,
kilka sekund wystarczyło..
BACH!
bracia,
3 tabsy,
głośna muzyka,
kilka łyków procentów,
tyle było potrzeba by moje serce znowu pojechało na sygnale do BEZNADZIEJNEGO miejsca jakim jest: szpital.
Przesiedziałam 2dni,
wyszłam, 
mina Taty, że ponownie go zawiodłam, ale pomimo moich głupstw on nadal mnie kocha..
sprawiła, że teraz nienawidzę siebie samej jeszcze bardziej.
Po wyjściu Tata wpadł w jakąś obsesje spędzania ze mną czasu,
dosłowonie nie odstępował mnie na krok,
oczywiście śmialiśmy się cały czas, wygłupialiśmy, i (o zgrozo) jedliśmy.
żarliśmy.. pochłanialiśmy.. wpychaliśmy w siebie same tłuste kalorie.
Nie potrafiłam odmawiać tego jedzenia, 
nie wiedziałam jak mam się zachować, 
przerażało mnie ono,
a jednak musiałam zamykać oczy i je jeść.

**
Powrót do domu,
znienawidzenie siebie z jakichś 70% podskoczyło do 90%.
Od jutra ponownie będę mogła samodzielnie patrzeć co jem,
co piję, czego nie jem, czego nie piję.
I cudownie.
Bo wiem, że dużo to ja nie zjem.

**
Podsumowując, 
dzięki mojemu geniuszowi, wyjazd był do dupy.
Przytyłam ze 3 kilo, zamiast tyle spalić wspinając się po cudownych górach.
No ale cóż..
to nie pierwszy raz kiedy zawaliłam.
Przyzwyczajam się powoli do tego,
lecz wiem, że nie mogę leżeć po upadku,
tylko wstać, podnieść podbródek do góry i iść dalej walczyć...

Kiedyś na pewno wygram.. (tak mówi mi odległy głos w mojej głowie..)







6 komentarzy:

  1. Najważniejsze, żeby mimo porażek nie poddać się i walczyć dalej.
    Aż w końcu osiągnie się upragniony cel.
    Napewno ci się uda.
    Powodzenia
    Zapraszam na swojego bloga http://perfekcjazawszelkacene.blogspot.com/ Przyda się trochę wsparcia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze,że wstajesz,podnosisz się i idziesz dalej. Odrobisz to, na pewno! Trzymaj się;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabalowałaś... Co wzięłaś, jeśli mogę spytać? Też chciałabym kiedyś wyjechać na wakacje i w ogóle nie przejmować się kaloriami, uciec od tego wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie możesz się obwiniać, tak już jest na imprezach i na to niestety rzadko kiedy ma się wpływ. Tak jak mówisz, mimo tego Twój tata i tak Cię kocha. Też kiedyś przecież by w Twoim wieku więc na pewno rozumie. Podczas wyjazdu i tak dużo chodziłaś po górach więc dużo spaliłaś. Gorzej byłoby gdybyś co chwile jadła i siedziała bezczynnie przed telewizorem. Przynajmniej miło spędziłaś czas z tatą, a teraz już możesz wszystko kontrolować. Trzymam kciuki, oby teraz było lepiej! Nie poddawaj się i walcz dalej, trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Najważniejsze to, to ze ciagle walczysz ; **

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętaj, że nie wolno ci się poddać, w końcu wygrasz tę walkę. Trzymam za ciebie kciuki

    OdpowiedzUsuń