Zjazd rodzinny.
Dziś po powrocie ze szkoły przywitały mnie ciotki. Byłam zdziwiona ich przybyciem, bo mama nic mi nie wspominała o ich przybyciu.
Od razu na dzień dobry otulił mnie rozpływający się, aromatyczny i nieziemsko kuszący zapach z kuchni.
Nie chciałam tam wchodzić, bo wiedziałam co za zmory się tam czają w postaci ciast, makaronów, pierożków, ryb, warzyw, ciasteczek, lodów, cukierków, lizaków, batoników, słodkich ziemniaczków, sałatek, krokiecików, fasolki z bułką tartą, kopytek, kiszonych ogóreczków, szpinaku w sosie serowym, lasagne ze szpinakiem, brokułów, cannelloni, babeczek etc..
Nie chciałam tam wchodzić, bo wiedziałam, że rzuciłabym się na te pyszności w mgnieniu oka. Pochłonęłabym wszystko jak czarna dziura..
Dlatego tylko przelotnie, przechodząc obok zajrzałam i przywitałam się z ciociami i wujkiem, który to akurat podjadał te wszystkie smakowitości.
W salonie przywitali mnie kuzyni i kuzynki oraz babcia z dziadkiem.
Naprawdę byłam zdezorientowana, dlaczego tyle rodziny w środku tygodnia odwiedziło nasz dom. Okazało się, że dzisiaj były urodziny babci (o których na śmierć zapomniałam).
Nie byłam w nastroju na rodzinne 'imprezki', ale cóż musiałam przeboleć ten dzień.
Kiedy to powoli uśmiech powracał na moje usta, jedna z cioć wypowiedziała słowa, dzięki którym moja frustracja, dół, załamanie, obrzydzenie samym sobą osiągnęło apogeum.
W tonacji jej głosu wyraźnie słychać było jej zdegustowanie
"O jejku, masz dzisiaj tak grube spodnie założone, czy jak? Dziecko może przejdź na jakąś dietę, poćwicz troszkę, bo uda to masywne Ci się zrobiły. Pamiętam jak niecały rok temu wyglądałaś jak istna modelka.. A teraz? Nie przeczę, że jesteś gruba, ale troszkę zdrowego ruchu nie zaszkodzi"
... plus minus, tak brzmiały jej słowa. Niby nic, ale to jak ona je wypowiadała.. jak zjeżdżała moje ciało tymi swoimi demonicznymi oczami..
Na domiar złego doszły jeszcze (niby niewinne) żarciki kuzynów.
Tymi słowami sprawili, że cały dzień przesiedziałam w pokoju.. nie mogłam powstrzymać łez, płakałam i czarne myśli zaprzątnęły moją głowę.
Nie zjadłam nic.. wypiłam tylko 3szklanki czystej wody.
W mojej głowie nie ma już nic.. prócz jak najszybszego pozbycia się kilogramów.
Miałam się nie głodzić..
Lecz nie mogę nic zjeść. Nie mogę patrzeć na jedzenie..
Jego cudowny zapach w którym można było się rozpłynąć, zamienił się w kłujące igły, których za wszelką cenę unikam.
Chcę uciec od jedzenia. NIE ZNOSZĘ GO!
Nie po tym co dziś usłyszałam.
Nie umiem przelać myśli i uczuć jakie mną targają.
Nie umiem..
Chcę tylko płakać.. odciąć sobie ten cały obleśny tłuszcz z ud..
Chcę tylko leżeć.. pójść spać.. nie koniecznie musząc się obudzić..
Jak ja nienawidzę twojej ciotki!!! Jak mogła ci coś takiego powiedzieć??
OdpowiedzUsuńAle ja mam ten zjebany charakter że zawsze doszukuję w złym czegoś dobrego... więc może zmobilizuje cię to jeszcze bardziej do ciężkiej pracy w osiągnięciu perfekcji?? Czasami taki cios w twarz wzbudzi w nas więcej siły niż pogłaskanie po główce ;)
Trzymaj się kochana moja i nie płacz już!! <3
Tulę najmocniej jak potrafię i wspieram!! :*
Bezczelna! Nóż mi się w kieszeni otwiera!
OdpowiedzUsuńTo samo mam, to samo! Ale masz motywację, niech takim szczena opadnie! Grr... ciśnienie mi podskoczyło.
Trzymaj się <33
Ze jak?! przy 179cm i 65 kg ktoś powiedział, że jesteś gruba i potrzebny Ci ruch? o.O no ona jest chyba jakas niepoważna. Nie przejmuj się, ciotki takie są że gadają.
OdpowiedzUsuń