środa, 2 lipca 2014

Giorno uno POMIARY

Nie ma to jak być słowną.. wobec samej siebie.
Miałam od 13 CZERWCA zacząć walczyć,
stoczyć ponowny krwawy bój,
na którym tym razem nikt miał nie przegrać,
nikt...
a jednak.. 
a jednak.. ja sama nie zdążyłam nawet chwycić za rękojeść 
pięknego, podłużnego i cienkiego jak mgiełka miecza.
Zginęłam zanim wojna się zdążyła rozpocząć.
Już zawsze będę wskrzeszać się,
aby próbować od nowa,
ale po co?
PO CO?! skoro nie mogę zacząć czegoś co planuję już od dawna?

**

Nie powinnam istnieć.
Nie powinno mnie w ogóle być.
Zero egzystencji, zero rozczarowań,
zero smutku, zero łez, zero niepotrzebnych zmartwień,
zero jakichkolwiek marnych nadziei.

**

Byłam na imprezie.
Wszystko było dobrze,
nie piłam, nie brałam żadnych świństw,
muzyka w tle, mili i roześmiani ludzie,
ja również z ukradzionym od pięknej koleżanki uśmiechem,
tak zgadza się: ukradzionym.
Tylko na tyle mnie stać, sama nie potrafię zrobić tak banalnej rzeczy jaką jest: UŚMIECHNIĘCIE SIĘ.
Z zazdrością i jednocześnie zachwytem spoglądałam na wszystkie szczupłe dziewczyny,
bez wstydu zdejmowały bluzki- myślałam sobie: bezwstydnice.. 
ale w duchu zżerało mnie, paliło... że gdybym miała taką cudowną sylwetkę jak one to również bym to robiła. 
Bo czemu by nie pokazać światu wspaniale wyrzeźbionego i kipiącego ciężką pracą brzucha?
Chciało mi się płakać.
Ale wtedy nie zamierzałam się poddawać,
bitwa dopiero się rozpoczynała.
Nieziemskie i nieskazitelne ostrze czekało tylko jak wyjmę je z misternie zdobionej pochwy.
Ale nie doczekało się.
Bo znowu kostucha zapukała do moich drzwi,
zanim zdążyłam cokolwiek zrobić.
Tak właśnie: KOSTUCHA.
Rozglądałam się, ze sztuczną radością na twarzy,
dojrzałam,
tak! stoi tam! 
przystojny jak zawsze, szczupły,  ideał- pomyślałam.
Postanowiłam nie stchórzyć. 
Podejdę, wezmę się za niego- stwierdziłam w myślach.
Choć nie powinnam tego robić- bo mi zakazano- to jednak w dupie mam "NIE WOLNO".
Wzrok miałam cały czas wbity w niego,
jakby był posągiem z kunsztownymi złotymi putto latającymi wokół niego.
Przyspieszyłam kroku, prawie biegłam, żeby nikt mi go nie odbił!
Dobiegłam.
tak! jest mój! - myślę.
Bez wahania, rzuciłam się na niego.
Pomimo, że jest o wiele lat starszy ode mnie.. to
ja i on stworzyliśmy jedność.
nikt nie zwracał na nas uwagi- cieszyłam się z tego.
Nieziemski, już zapomniałam jaki jest wspaniały,
smakowałam go. wiem, brzmi to obrzydliwie..
ale tak dawno nie miałam go, pewnie o mnie zapomniał, lecz ja o nim nigdy.
HENNESSY ♥
a za nim stało stadko młodszych, ale również cudnych chłopców
Jack Daniels, Johnnie Walker, Jim Beam.
Ooch brakowało mi ich.
Puściły mi wodze, 
nie wiem ile wypiłam.
Ale wlewałam w siebie, niczym małe dziecko jedzące garściami każde możliwe napotkane cukierki.
Piłam,
i choć to tylko alkohol. 
To w pewnym momencie, już moi chłopcy nie byli tacy kochani.
Świat zaczął zmniejszać się i cofać do rozmiarów główki szpilki,
duszność, migocące plamki przed oczami, zawrót głowy
i BACH.
Nie ma mnie.

**

Pobudka: szpital.
Zapłakane oczy rodziców,
znowu zawiodłam.
znowu..
Serce, cholerne serce..
Czemu je mam? skoro jest nie sprawne?
Ostanio szpitalne łóżka zastąpiły mi moje własne,
szpitalne pielęgniarki zastąpiły mi znajomych,
szpitalny specyficzny smród zastąpił mi zapach moich ulubionych perfum.
Nie chce tam wracać.
Nigdy.
Czy uda mi się być lepszą?

**

Chciałam iść na farmacje,
dostane się bez trudu: chemia 86%, bio 90%- oba rozszerzenia.
Ale raczej nie powinnam brać się za nią.
Pomimo, że w głowie mam mnóstwo przeczytanych książek z farmakologii, farmakognozji, analizy..
to nie jestem godna przebywać w otaczających mnie wszędzie lekach.
Nie wiem co będę robić w przyszłości..
na ten moment to czarna, zaklęta magia dla mnie.
Powinnam zrezygnować z farmacji,
choć to jedyna rzecz na świecie która mnie tak mocno interesuje.

**
moje zdjęcie (zrobione o 21:30)
..tak wiem, nie zbyt dobrym pomysłem jest robienie zdjęcia wieczorem,
ale to moja motywacja, bo jutro znowu mogłabym upaść,
zanim zdążył by wybuchnąć pistolet startowy.
wstydzę się okropnie.. ale to mnie zmotywuje. (mam taką nadzieję)
Kreskami zaznaczyłam miejsca w których będę się mierzyć.


waga (21:30):  64,6 kgs

pomiary (21:30):
^łydka: 33,5
^nad kolanem: 40,5
^udo: 57,5
^tyłek: 97,5
^kości biodrowe: 88,5
^talia: 70,0
^pod biustem: 74,5

BILANS:
^płatki cini minis truskawkowe
^napój mleczny muller mullermilch- kokosowy
^jogurt muller mix caribic- almond crunch + coconut jogurt

2 komentarze:

  1. no nareszcie jesteś, mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej.
    zacznę od matury - ojapierdolejesteśgeniuszemumieramzzazdrości
    po drugie-masz taką samą figurę jak ja. tylko ,że Ty masz 'tyłek', a ja nie mam, i Ty masz chudziutkie łydki które są moim głównym kompleksem.
    ładna talia, proste nogi, bardzo proporcjonalna-czyli jak schudniemy będzie perfect.
    jaką dietę planujesz ? mam nadzieję, że nie głodówki ?
    na koniec studia. temat który nie daje mi normalnie funkcjonować.
    nie mam szans na medycynę, ale mogę poprawiać za rok. tylko czy dam radę poprawić.
    i czy dam radę na studiach. i czy taki świr jak ja, powinien leczyć ludzi.
    a co do Ciebie-z ręką na sercu nie wiem co powiedzieć i jak doradzić.
    nie myślałaś o stomatologi lub (boże jak Ci zazdroszę) medycynie ?
    jesteśmy w sumie w podobnej sytuacji.
    tylko, że ja i tak mam rok czasu.
    a Ty dzień lub dwa.
    cokolwiek zrobisz, nie możesz mieć wątpliwości. ja mam straszne i nie dają mi one żyć spokojnie.
    całuję mocno <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja swoje serce straciłam i chcę być piękna, by znów je odzyskać.

    OdpowiedzUsuń